Spotkanie w bibliotece

#1
Idąc u boku nowo poznanej Spokrewnionej, Bella rozglądała się po zaciemnionych ulicach North Side. Chłód towarzyszący panującej zimie idealnie zlewał się z tym, który krok w krok sączył się za dziewczyną. Z jakiego powodu znalazły się w innej dzielnicy? Cóż, miały do wykonania ważną rzecz, która potencjalnie mogłaby pomóc im w rozwiązaniu śledztwa.
Bella, nic nie mówiąc, szła wolnym krokiem, co chwila zatapiając wzrok w uliczkach, które mijały. Przeszło jej przez myśl, czy by nie zapolować, jednak rozmyśliła się argumentując to w głowie brakiem czasu do stracenia. W jej głowie myśli toczyły ze sobą zacięte dyskusje. Nie zwracała nawet uwagi na mijających ich przypadkowych śmiertelników, których normalnie obrzuciła by pogardliwym wzrokiem. Pragnęła, by jej pomysł okazał się słuszny. W przeciwnym wypadku zostaną z niczym, a to na pewno nie będzie dobrze wróżyło powierzonej jej sprawie. Jednocześnie prowadząc przemyślenia, podziwiała jak światło księżyca niczym reflektor na scenie, prowadzi je do celu. A ich cel stanowiła budka telefoniczna. Na chłodnej twarzy dziewczyny pojawił się beznamiętny uśmieszek, gdy jej fioletowe oczy zalała ciemność sącząca się z nieboskłonu. Po chwili zaczęła nucić swoją ulubioną melodię. Choć nie zerkała na Dianę, wsłuchiwała się w jej kroki zaraz obok. Kolejne myśli przedarły jej się do głowy. Tym razem była to nadzieja, że jej towarzyszka naprawdę wykaże się dyskrecją i lojalnością, oraz, że nie zawiedzie. Nie ucieknie w najmniej wygodnym momencie.
Po kilku minutach westchnęła i pozwoliła chaosowi ulecieć gdzieś na tył głowy, by jedynie lekko ją stresował. Niezauważalnie sięgnęła dłonią do małej kieszonki od wewnętrznej strony żakietu, który okrywał jej ramiona. Pod palcami wyczuła przedmiot, który darzyła ogromnym zaufaniem, a był to wisiorek z białym pentagramem. Wiedziała, że przedmiot ma działanie ochronne, dlatego ścisnęła go delikatnie i uspokoiła swój oddech. Następnie, orientując się, że przecież nie jest sama, cofnęła dłoń i delikatnie pogładziła nią swoją suknię. Spoglądając przed siebie, dostrzegła budkę telefoniczną.
Gdy dotarły na miejsce, Bella skinęła do Diany głową, dając jej do zrozumienia by poczekała cierpliwie i nie podsłuchiwała. Następnie weszła pewnym krokiem do budki i po zamknięciu dokładnie drzwiczek, wybrała znany jej numer biblioteki Morriego. Co kilka sekund zerkała podejrzliwie na stojącą kawałek dalej kobietę, a gdy po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał znany jej głos ghula Alexandra- Cobblestone’a, zaczęła mówić chłodnym głosem:
-Dobry wieczór. Chciałabym, by umówił mnie Pan z Alexandrem tak szybko jak to możliwe. Najlepiej w jego bibliotece. Jeśli będzie z nim Pan rozmawiał, proszę mu przekazać, że to bardzo ważna sprawa -

Re: Spotkanie w bibliotece

#2
Kobiety szły w ciszy. Bella się nie odzywała, nie podjęła tematu jako starsza, więc i Diana siedziała cicho. Nie chciała przerywać być może jej rozmyślań i układania planu. Z resztą to nie był czas na czcze pogaduchy. Krótkowłosa też czyniła własne przemyślenia. Miała nadzieję, że pomysł Belli choć trochę ruszy je naprzód. Ona nie miała kontaktów, z których mogłaby skorzystać w poszukiwaniach zaginionego mężczyzny. No i miała wrażenie, skąd inąd słuszne, że jest na końcu tego łańcucha informacyjnego i wie najmniej... a ma pomóc? W tej chwili zostało jej więc czekać na chwilę, w której faktycznie jej zdolności i talenty mogą się przydać.

Kiedy dotarły do jakiejś budki telefonicznej Bella poprosiła ją o zaczekanie i... nie podsłuchiwanie... naprawdę.
Diana nie odpowiedziała, z niepewną miną tylko skinęła głową i odeszła kawałek... odpowiednio dyskretny. Choć to w zasadzie nie miało znaczenia. Pozory były grzeczne i normalnie nigdy by nie usłyszała co dzieje się w budce... teraz jednak jej zmysły były szalenie, czasami nawet boleśnie czułe i nie kontrolowała ich w pełni. Mogła nie chcieć podsłuchiwać, a i tak słyszała.
Skupiła więc, a na pewno starała się skupić uwagę na czymś innym.
Odetchnęła głęboko, zamknęła oczy i swoją uwagę i zmysły skierowała na szepty, które ją otaczały, które były z nią zawsze od przemiany. Teraz to w nie się wsłuchiwała, by nie słuchać rozmowy wampirzycy. Zmieszane w szum niezrozumiały szepty, czasami niosły jakieś słowa, zdania, czasem wieści. Na wyłowieniu z tego szumu jakiegoś konkretu się skupiła i temu oddała w pełni niemal zapominając o ulicy, na której stała. Nie rozumiała jeszcze w pełni natury i sensu tych głosów, ale wiedziała, że nie są one jedynie wytworem jej wyobraźni, a czymś istniejącym poza nią... poza czymkolwiek innym, były czymś czego w jakiś sposób częścią była, co mogła odbierać. I teraz starała się dostroić i usłyszeć czy któryś z głosów nie ma jej czegoś do powiedzenia... rady, wskazówki... czegokolwiek.

Re: Spotkanie w bibliotece

#3
Dzisiejszy wieczór mimo że z pozoru nieistotny, z pewnością miał potencjał stać się jednym z tych które zaważą nad rozwiązaniem drobnego problemu, nad którym odpowiedzialność po części przejęła dwójka Spokrewnionych, czy tego chciały czy też nie. Świat istot nocy był ponury i w większości wypadków pozbawiony litości, szczególnie dla osób pozbawionych kontaktów i doświadczenia nabytego przez lata nie życia. Bo to właśnie najczęściej ich spotykały nieprzyjemne skutki bycia tymi, o który ostatecznie rozbijał się problem.
Znajomy głos Pana Cobblestone odpowiedział ze zwyczajowym dla niego tonem, w którym zapewnił że prośba Belli zostanie jak najszybciej przekazana Mistrzowi Alexandrowi, oczywiście dodając drobne pytanie czy jakaś inna pomoc nie będzie potrzebna.

Tymczasem Diana po raz kolejny próbowała skierować swoje zmysły, ludzkie czy też nie, w kierunku niewypowiedzianego i powszechnie omijanego czy też ignorowanego elementu w którym wielu doszukuje się ukrytych znaków i ostrzeżeń. Być może była to kwestia rosnącego opanowania i zrozumienia darów swoich krwi, być może specyfika dzisiejszego wieczoru, albo jakiś znak sam w sobie. Jedynym co udzieliło jej odpowiedzi była dość nieprzyjemna, ale daleka od niepokojącej cisza przerwana okazjonalnym dźwiękiem automobilu lub karocy.

Re: Spotkanie w bibliotece

#4
Bella grzecznie odmówiła pomocy w innej kwestii, po czym zakończyła rozmowę. Odkładając słuchawkę cicho westchnęła, mając nadzieję, że Cobblestone spełni jej prośbę. Wyszła z budki i wręcz niesłyszalnym krokiem podeszła do Diany, utrzymując delikatny uśmiech. Widziała, że kobieta jest na czymś widocznie skupiona, wyglądała jakby podróżowała wewnątrz dalekich krain swojego umysłu. Z tego powodu chwilę milczała, a gdy Diana zauważyła jej obecność, zaczęła rozmowę:
- Musimy chwilę poczekać, jak sądzę. Moja prośba została przekazana, lecz nie wiem gdzie dokładnie mamy się teraz udać. Na pewno dowiemy się niebawem - - Powiedziała pewnym siebie głosem, wpatrując się w ledwo widoczną w mroku twarz kobiety.
- W tym czasie powinnyśmy podsumować, czego dokładnie chciałybyśmy się dowiedzieć. Nie jest to dobrym pomysłem byśmy zirytowały starszego, może to mieć nieprzyjemne skutki. A więc... - Bella zawiesiła się na moment, przerzucając wzrok na otoczenie przed nią - jedną z najbardziej przydatnych informacji będzie na pewno adres poszukiwanego... lub nawet konkretne miejsce, w którym często bywał. To drugie pozwoli nam uściślić grono osób do ewentualnego przepytania. -

Re: Spotkanie w bibliotece

#5
Diana była pochłonięta nasłuchiwaniem. Dzisiaj jednak nikt, ani nic nie miało zamiaru jej wspomóc. nikt nie miał nic do zaoferowania. Szepty i szumy była na złość jakieś ciche.
Może to też była swojego rodzaju znak? Może przez to właśnie świat jej mówił i wskazywał jej drogę? Tylko jak? Młoda wampirzyca nie miała doświdczenia i wprawy i choć mogła widzieć znak, nie koniecznie musiała go rozumieć.
Westchnęła głęboko i spojrzała na Bellę, która wyrosła obok jak spod ziemi.
-Dobrze. - przytaknęła spokojnie.
Następne słowa przyjęła w ciszy. Ona sama nie wiedziała tak naprawdę, czy chciała się w tej sprawie cokolwiek więcej dowiadywać... ale skoro miała pomóc kobiecie jak najlepiej umiała... to cóż począć.
-Ostatnie miejsce pobytu byłoby też dość przydatne... choć pewnie problematyczne. No i może zdjęcie zaginionego, żebyśmy nie musiały szukać po omacku. - Powiedziała z kwaśną miną i wzruszyła przepraszająco ramionami bo doskonale zdawała sobie sprawy, e to o czym wspomniała mogło być marzeniem ściętej głowy. Dobrze, nawet bardzo byłoby wiedzieć te rzeczy, skoro miały kogoś szukać, ale były to informacje potencjalnie trudne bądź problematyczne do zdobycia. Pytanie jakim zasobem wiedzy w tej sprawie dysponował ich kontakt.
-Zaraz... - Mruknęła patrząc na wampirzycę, a potem przenosząc wzrok na budkę telefoniczną za nią.
Wpadła na pomysł. Była jednak tak bardzo rozeznana w świecie - haha - że nie wiedziała czy to kula w płot czy strzał w dychę, póki sama nie sprawdzi. Minęła więc artystkę i podeszła do budki.
Jeśli była w niej półeczka jakaś na książkę telefoniczną, albo ta wisiała na łańcuchu... nie ważne, jeśli książka ów była w budce, to Diana migiem ją otworzyła na dowolnej stronie i sprawdziła czy przy nazwiskach, prócz numerów telefonów domowych jest również adres abonenta. Jeśli były adresy to zagryzając w skupieniu wargę wertowała by znaleźć nazwisko poszukiwanego mężczyzny, a co za tym idzie numer jego telefonu oraz adres zamieszkania. Nawet jeśli nie byłoby adresów to i tak sprawdzi sam numer telefonu, choć już z miną zawiedzioną i rozczarowaną.
Zapamiętała dane, a potem poszukała również w książce nazwisk, które podała jej Bella jeszcze w Elizjum - Sarah Mutton, Ezejasz Hirschel, Allyn Robbinson, Aaron Stoddard.

Re: Spotkanie w bibliotece

#6
Wieczór pozostawał bez zmian, a jedynie słowa dwójki kobiet oraz przejeżdżający obok automobil przerywały nieprzyjemną ciszę, w której można było doszukiwać się jakiegoś rodzaju napięcia. Chłód na północy Stanów bywał jednak obecny, a ostry zapach gęstego dymu unoszącego się z każdego domostwa, oraz licznych koksowników informował jak bardzo ludzie gotowi byli walczyć o życiodajny ogień. Być może jakiś odległy przechodzień zwrócił przez krótką chwilę uwagę na parę kobiet, widocznie skupionych na sprawach bardziej istotnych niż nocne zimno. Nikt jednak - materialny czy też nie - widocznie nie oferował w tym konkretnym momencie odpowiedzi.

Ledwie opuszczona przez Belle budka została ponownie nawiedzona przez osobę która dawno powinna już przestać się ruszać, jednak nie w celach w których została zaprojektowana. Gruba książka ciążyła w martwych dłoniach Diany, kiedy kobieta zaczęła szybko wertować liczne stronice. Ulice, nazwiska, biznesy, ogłoszenia. Tysiące wyrazów zlewające się w jedno. Niestety by było tego zbyt dużo by przejrzeć całość w tak krótkim czasie - za wyjątkiem jednego nazwiska. Państwo Mutton było całkiem sławne w Chicago, przez co nie było zbytnim problemem znaleźć kontaktu do jednego z biznesów w ten czy inny sposób powiązanych z Panem Mutton. Czy jednak był to dobry, albo chociaż jakikolwiek trop? To należało już do decyzji Diany.

Re: Spotkanie w bibliotece

#7
Bella obserwowała, jak jej towarzyszka przegląda strony książeczki telefonicznej. Był to całkiem dobry trop, więc miała nadzieję, że uda się w niej znaleźć coś pożytecznego. Wpatrywała się w kartki papieru, analizując każde nazwisko, które napotkał jej wzrok. Ze skupienia wyrwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Wiedziała, że to Cobblestone, więc licząc, że się nie myli, chwyciła prędko słuchawkę.
Dowiedziała się, że Morri będzie czekał na nie w Elizjum. Chłodno podziękowała Frankowi, a następnie, odkładając telefon, uśmiechnęła się do Diany.
- Musimy udać się do Elizjum. Tam będzie czekał - Powiedziała, czując jak poczucie kontroli nad sytuacją do niej wraca. Poczekała chwilę, aż Spokrewniona przejrzy książkę do końca, zastanawiając się przy tym czy Stwórca przekaże im jakieś informacje. Gdy kobieta skończyła, obydwie wybrały się taksówką w wyznaczone przez ghula miejsce.
zt. Tam się udały

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości

cron